piątek, 21 października 2016

Mam 20 lat i nigdy nie byłam w ciąży. Prawdopodobnie.
Kiedy miałam ok 5 lat, byłam molestowana seksualnie, później gwałcona, a w końcu, gdy miałam ok. 10 lat przestał. Po prostu. Kochany dziadek. Wtedy nie mogłam zajść w ciążę, mój organizm nie był na to gotowy, ale gdyby trwało to 3 lata dłużej? Na szczęście nie trwało. Dziadek zmarł kilka miesięcy temu. Pojechałam na pogrzeb. Dziwili się czemu nie płaczę. Bo się ucieszyłam. Nigdy mu tego nie wybaczyłam.

W gimnazjum koledzy na szkolnej dyskotece udawali, że mnie gwałcą. To była przednia zabawa! Nigdy się tak nie uśmiałam! Do tej pory, gdy widzę ich na ulicy czuję strach i nienawiść. Nie mogłam wtedy zajść w ciążę, w końcu... do niczego nie doszło.

Pierwsza klasa liceum. Mam chłopaka. Namawia mnie na seks, ja...mówię, że się boję, ale nie mówię otwarcie, że nie chcę. Pierwszy raz. Protestuję, bo nie ma prezerwatyw, zawsze jakiś pretekst, żeby opóźnić ten przykry akt. Ale nie, on zdąży wyciągnąć. Zdążył. Ale miesiączka mi się spóźniała, kilka dni, tydzień, 10 dni. Jest. Może i coś się z tego wytworzyło, ale wyleciało. A może nie. Na szczęście nigdy nie miałam okazji się dowiedzieć.
Wtedy, kiedy spóźniał mi się okres stwierdził, że się zabije jak się okaże, że jestem w ciąży. On się zabije... Zostawiłam go kilka tygodni później. Wtedy też się zabijał. Kilkakrotnie.

Terapia. Terapia. Najpierw w poradni dla dzieci. Potem, po kolejnym załamaniu, zawaleniu szkoły (no prawie, skończyłam, ale matura poszła mi tragicznie), kolejna terapia. U kobiety, która mnie naprawdę rozumiała. Której powiedziałam wszystko. Dużo się zmieniło. Już nie byłam małą dziewczynką na kolanach u dziadka, stałam się dorosłą kobietą, która dba o swoją rodzinę. Utworzyłam związek z kobietą. Mieszkamy razem od kilku miesięcy. Jest nam dobrze.

I teraz, ciąża grozi nam tylko w wypadku gwałtu, ew. in vitro. Raczej nigdy nie zdecydujemy się na dziecko, ja wciąż niepoukładana mogłabym mu zrobić taką krzywdę, jak moja mama mi. A nie chcę. Po pracy obie wracamy przez park pełen idiotów. Często po 22. Zdarzyć się może wszystko. A moja ukochana choruje, w nieplanowanej ciąży może uszkodzić płód lekami, które brać musi, jeśli ciąże planuje to przechodzi na zastrzyki i... wyobraźcie sobie przeżyć gwałt, potem nosić bękarta z tego gwałtu w sobie przez 9 miesięcy, do tego 2 razy dziennie w ten nabrzmiały rosnący brzuch, w który ciągle ktoś kopie, ładować sobie zastrzyki. Na coś takiego gotowe są tylko kobiety, które dziecka pragną. A nie te, które muszą je rodzić. Ah, no i poród jest dodatkowym zagrożeniem, po zakrzepy lub przeciwnie, krwotoki. Wiecie co... nie chcę patrzeć jak ona umiera przez dziecko jakiegoś zwyrodnialca. Dlatego strajkuję. Chcę mieć wybór. Chcę, jeśli kiedyś tego zapragnę, mieć możliwość urodzenia zdrowego dziecka, będąc w związku z kobietą. Teraz mi na tym nie zależy i zapewne to się nie zmieni, ale chcę mieć możliwość. Jakim prawem ktoś chce mi tę możliwość odebrać w imię jakiegoś bóstwa, w które nie wierzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz